Skocz do zawartości

Zadłużeni, zacznijmy walczyć o swoje prawa


mika3110

Rekomendowane odpowiedzi

Witam.

Mam trudną sytuację finansową, w którą popadam, ponieważ blokuje mnie BIK. Już dawno miałabym jedną niską ratę i żyłabym spokojnie. Sytuacja natomiast pogarsza się niemal z miesiąca na miesiąc, ponieważ mam wysoka ratę kredytu w SKOK, mąż nie może otrzymać kredytu na samochód dostawczy, aby pracować na własnej działalności, ciężko nam przeżyć z miesiąca na miesiąc, więc posiłkujemy się chwilówkami. To nie jest wyjście, oczywiście, że nie, ale gdy brakuje na chleb, nie patrzy się na procenty.

Od niemal roku chodzę od banku do banku i próbuję negocjować. Mam w BIKu ok. 40 zapytań kredytowych. Nikt nie ma do mojej sytuacji indywidualnego podejścia (tak, jak to pięknie wygląda w reklamach). A reklamowany KRUK był tak wyrozumiały, że w bardzo szybkim tempie podał mojego męża do komornika za ok. 2000zł. W dodatku, gdy dzwonili do nas, byli bardzo nieprzyjemni.

Czy rzeczywiście osoby zadłużone w naszym kraju to gorszy gatunek? Ja się czuję traktowana jak oszustka.

Postanowiłam napisać do Rzecznika Praw Obywatelskich z zapytaniem, czy działania banków są zgodne z gwarantowaną nam swobodą obywatelską?

Zachęcam do tego samego. Może wspólnie uda nam się wywalczyć inne podejście do naszych sytuacji. Ja nie czuję się oszustką i jeśli trafiłam do BIKu, to w wyniku trudnej sytuacji życiowej.

Pozdrawiam wszystkich zadłużonych i zachęcam do działania.

Odnośnik do komentarza

Odpowiedz sobie na pytanie: czy jeśli mam 250 konny silnik to pomieście mogę jeździć 150 km/h? Wybacz ale mniej więcej tak to wygląda, a zmierzam do tego - nie jest problemem to że masz długi, ale problemem jest to że są ograniczenia prawne które regulują kwestie zaciągania kredytów przez takie osoby jak Ty. Nie jest też prawdą że jesteś gorszym gatunkiem. Płacisz za swoje decyzje, tak jak ja bo po mieście muszę jeździć 50 km/h i na nic ten mocny silnik.

 

Tak już niestety jest i takie działanie, czyt. szykanie dziury w całym niczego nie zmienią.

 

Są dwie złte zasady:

 

1. Dobry zwyczaj nie pożyczaj

2. Jeśli już to robisz rób to z głową.

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Nie wczytałeś się w dobrze w mój tekst. Ludzie mają różne sytuacje w życiu. Zwłaszcza w tak burzliwych czasach. Ktoś, kto może pozwolić sobie na 250 konne auto, nie zrozumie ludzi, którzy kredytem muszą wesprzeć urządzenie mieszkania, wypoczynek czy właśnie zakup auta. Przeciętny kredytobiorca nie potrafi przewidzieć krachu na giełdzie, upadku banku czy kryzysu. To przykre, ale do brania kredytów zmuszają ludzi drastycznie niskie pensje. Czy pracowałeś kiedyś na najniższej krajowej?

Niestety banki manipulują ludźmi. Był czas, że ułatwiły dostęp do kredytów i na tym zarabiały, a kiedy im się to przestało opłacać odwróciły się od tych kredytobiorców, troszcząc się o własne interesy. Nie ukrywajmy, to jest przecież czysta komercja, a klient traktowany jest przedmiotowo. Tylko w reklamowych sloganach wszystko wygląda pięknie i "dla ludzi". A kara dla klienta w postaci wpisu do BIK i pięcioletnia karencja nawet po wcześniejszej spłacie całego kredytu to prawda o bankach.

Czekam, aby bank zaktualizował w BIKu dane na temat kredytu, który spłaciłam 12 kwietnia 2011 roku. Cały czas widnieje on jako otwarty, w którym zalegam 18 tys. To jest uczciwe?

Dlaczego bronisz instytucji, które w Polsce rządzą się swoimi prawami?

Więcej empatii :)

Odnośnik do komentarza

Koleżanko, ludzie którzy mają problemy finansowe nie zrozumieją ludzi, którzy wyślizgnęli się komornikowi z rąk i z licytacji mieszkania.

 

Kilka razy pisałem swoją historię i kilka lat temu byłem umoczony w długach po uszy (niestety nie ze swojej winy - po rodzicach). Mówimy o długach "set tysięcy". Ze względu na szereg różnych zdarzeń losowych potoczyło się tak a nie inaczej. Wszystkie pieniądze zaczęliśmy pompować w banki miesięcznie płacąc ponad 5 tysięcy złotych. Później zacząłem negocjować w kwestiach ugodowych i po mniej więcej roku długów już nie było. Znam więc problem od podszewki, z najniższego poziomu, oraz z poziomu negocjatora - od 5 lat skutecznie pomagam ludziom zadłużonym służąc pomocą i doświadczeniem z jednej (poziomu bankruta) i drugiej strony (negocjatora vs. bankowca).

 

Do Twojej wiadomości, czasem musiałem zastawić w lombardzie walkmana lub telefon tylko po to by coś zjeść. To Ci powinno dać do myślenia.

 

Niestety banki manipulują ludźmi. Był czas, że ułatwiły dostęp do kredytów i na tym zarabiały, a kiedy im się to przestało opłacać odwróciły się od tych kredytobiorców, troszcząc się o własne interesy. Nie ukrywajmy, to jest przecież czysta komercja, a klient traktowany jest przedmiotowo.

 

Wiesz, że jeszcze w XVIII w. dozwolone było palenie na stosach czarownic. Dziś już nie. To jest naturalny postęp ustawodawstwa wynikający z doświadczeń, także w kwestii banków. Przecież przez to w dużej mierze wziął się kryzys - ludzie się zaczęli zadłużać ponad miarę, ponad możliwości. Jaki jest tego efekt? Bankrutują całe Państwa. Uważam, że o wiele mniej będzie życiowych tragedii jeśli przepisy będą właśnie tak przygotowane jak to ma miejsce dziś. Nie masz też gwarancji, że samochód o którym pisałaś da Ci dochód, a jeśli nie da to co wtedy?

 

Zatem raz jeszcze:

1. Mądry zwyczaj nie pożyczaj

2. Jak to robisz rób to z głową - nie możesz mieć pretensji do całego świata że popadłaś w długi.

 

Czekam, aby bank zaktualizował w BIKu dane na temat kredytu, który spłaciłam 12 kwietnia 2011 roku. Cały czas widnieje on jako otwarty, w którym zalegam 18 tys. To jest uczciwe?

 

Czy Ty byś pożyczyła koleżance 18 000 zł po tym jak Ci nie oddała w terminie i przeciągała nie wiadomo ile? Odpowiedz szczerze.

 

Po drugie - Twój status w BIK (nierzetelny Klient) zostanie wyczyszczony dopiero za 5 lat (jeśli miałaś opóźnienia powyżej 30 dni).

 

Dlaczego bronisz instytucji, które w Polsce rządzą się swoimi prawami?

 

Nie bronię. Staram się być obiektywny. Nie lubię zestawienia: dobry kredytobiorca = zły bank bo zazwyczaj ma się nijak do rzeczywistości, a prawda jest taka że czyny dorosłych ludzi niosą za sobą odpowiednie konsekwencje i czy Ci się to podoba czy nie prawo w Polsce jest jakie jest.

Odnośnik do komentarza

Wiedziałam, że pracujesz w banku już po Twojej pierwszej odpowiedzi :). Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Zdajesz sobie sprawę z tego, że większa część ludzi z długami nie jest w stanie "pompować w banki" po 5 tys., bo nie mają skąd?

Odnośnik do komentarza
Wiedziałam, że pracujesz w banku już po Twojej pierwszej odpowiedzi :). Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Zdajesz sobie sprawę z tego, że większa część ludzi z długami nie jest w stanie "pompować w banki" po 5 tys., bo nie mają skąd?

Nie pracuję w Banku, nie wiem skąd takie wnioski (prowadzę własną działalność) i jakie znaczenie na boga ma kwota przelewana do Banku? Skoro sugerujesz że nie mam pojęcia o długach piszę Ci że mam większe niż Ty, a czy kogoś stać nie ma tu nic do rzeczy.

 

Chyba zupełnie nie ogarniasz tej rozmowy :(

Odnośnik do komentarza

dajesz mi do myślenia...

może kiedyś opiszę Ci dokładniej swoją historię...

Teraz mogę w skr ocie powiedzieć - wszystko zaczynam od zera.

Nie jestem bankowym specjalistą, ale nie uważasz, że wiele osób dostało nauczkę i nie popełnią tych samych błędów. Raz w całym życiu banki powinny im dać szansę i skonsolidować długi bez względu na BIK. Ja nie chcę żadnych umorzeń czy coś podobnego. Chciałabym mieć po prostu jedną niską ratę. Czy to nie byłoby zdrowsze dla gospodarki?

Oczywiście powinna być brana pod uwagę zdolność kredytowa w tym przypadku.

Moja sytuacja jest inna niż w momencie powstania długu, ponieważ pensja niemal mi sie podwoiła w przeciągu dwóch lat.

A zanim mój mąż podjął decyzję o własnej działalności, zbadał rynek i zapotrzebowanie na transport jest duże.

Niestety, może to mój błąd, ale dopóki nie sprawdzę, to nie odpuszczam...

Odnośnik do komentarza

Mika, jak dla mnie twierdzenie, że każdy powinien dostać drugą szansę bo popełnił błąd to jest nieporozumienie. Kredyty same nam do domu nie przyłażą, karta kredytowa nie pojawia się na wycieraczce uśmiechając się radośnie.

Masz długi, weź to na klatę, a nie wiń banków, rządu, tuska i matki teresy.

O tym, że sytuacja życiowa może się zmienić, trzeba myśleć przedtem a nie potem.

Jasne, ja też bym chciała mieć jedną niską ratę, a mam hipoteczny w CHF, karty kredytowe wymaksowane na 10 tyś, 50 tyś debetu, i ok. 20 tyś w us i zus-ie. Moja wina? W sumie moja. To, że ex partner wyłudził ode mnie 70 tysięcy, że niektórzy moi klienci nie płacą od roku, że w życiu nie dostałam nawet stówy alimentów, że pomagałam cały ubiegły rok siostrze z dwójką dzieci - to nie jest sprawa banku ani skarbówki.

I tu nie ma, że Cię nie stać żeby spłacać. Trzeba kombinować a nie myśleć jak koń.

Odnośnik do komentarza

Twoja wypowiedź jest na granicy taktu. Zastanów się, co robisz - próbujesz projektować na mnie swoje frustracje. Jeśli koniecznie chciałaś komuś udowodnić, że jesteś przy kasie, to popełniłaś takie błędy życiowe, że moje przy nich to "pikuś"...

Użalasz się nad sobą...

A ja nadal twierdzę, że prawdziwie demokratyczne państwo powinno wspierać swoich obywateli, a nie pozwalać bankom na ich niszczenie. Nie słyszałaś, że mamy najdroższe kredyty w Europie, a przy tym nasze zarobki są nieproporcjonalnie niskie?

Chyba coś jest na rzeczy z tymi bankami, skoro ludzie zaczynają się przeciw nim buntować (np. "oburzeni" w USA).

A kombinować nie chcę. Chcę spokojnie i uczciwie pracować i zarabiać tyle, aby było mnie stać na normalne życie i wcale nie chodzi mi o luksus. Od kombinowania do oszustw i przestępstw jest nieraz już bardzo niedaleko....

Odnośnik do komentarza

Gdybym ja pożyczył komuś pieniądze i ktoś spóźniałby mi się ze zwrotem gotówki to może złościłbym się, ale jakoś bym to przebolał, bo zrobiłem dobry uczynek i przy okazji zarobiłem.. Ale gdyby ktoś nie oddawałby mi tak długo, że sprawa musiałby się rozbić o sąd.. To nigdy więcej nie pożyczyłbym takiej osobie.. i wszystkich znajomych przestrzegłbym, żeby takiej osobie nie pożyczały.. w bankowości takie osoby mają 5letni szlaban.. w życiu czasem dożywotni.. W takim razie jestem chyba gorszy niż bank nie? No trudno..Takie moje przemyślenia dotyczące lamentu niektórych osób dotyczących tego, jak banki traktują klientów.. Bank nie pyta klienta na co pożycza pieniądze.. Nie weryfikuje tego na co ludzie wydają kredyty.. Liczy na ludzki rozsądek.. Może przykre ale prawdziwe..

 

 

Czasem mamy pretensję do całego świata, że podjęliśmy złe decyzje..

Odnośnik do komentarza

Witam. Jestem nowa na tym forum. Przeczytałam to co napisaliście i częściowo macie racje a częściowo nie. W 2009 roku mój narzeczony otrzymał dom od rodziców. Niestety dom nadawał się do remontu. Długo zastanawialiśmy się nad kradytem. W końcu zapadła decyzja. Nie było gotówki a w domu trzeba było szybko wymienić okna bo wiatr ruszał firankami, wymienić centralne bo stare rurki były przerdzewiałe, postawić nowe ogrodzenie bo drewniane balaski się przewracały a na podwórko wchodziły dziki itd. Wszystko wydawało się jasne i proste. Obydwoje pracowaliśmy w jednej firmie od 4lat i mieliśmy dobre zarobki. Dojazdy wychodziły taniej bo jeździliśmy razem. Niestety gdy otrzymaliśmy kredyt w firmie powstały zmiany postanowiono zatrudnić rodzinę i wymienić większą część personelu na lepszych stanowiskach. Mój narzeczony musiał odejść a moje dojazdy zaczęły wychodzić zbyd drogo a godziny pracy nie umożliwiały dojazdów busami lub autobusami i praca stała się nieopłacalna w wyniku czego też musiałam odejść. Postanowiliśmy szybko uporać się z remontem i szukać nowej pracy. W tym samym czasie doszło do kryzysu na światowym rynku i trudności ze znalezieniem pracy. Kredyt przyznano na koniec sierpnia pracę straciliśmy na początku października. Mój narzeczony w listopadzie znalazł pracę a ja niestety dopiero w maju 2010r. Do kwietnia 2010r kredyt spłacaliśmy w terminie i bez problemów mimo że pracodawca narzeczonego nie wypłacał pensji w terminie ani kwotach umawianych. Narzeczony postanowił na miesiąc wyjechać do Dani byśmy się odkuli i stanęli na nogach. Został jednak oszukany przez znajomego i wrócił bez pieniędzy. Wrócił więc do poprzedniego pracodawcy. Ponieważ był problem ze spłatą a gdy braliśmy kredyt była mowa o odroczeniu, restrukturycacji lub przedłużeniu okresu spłaty. Zgodnie z tym zadzwonił do Banku z pytaniem co zrobić i jak to załatwić bo zależy nam na spłacie ale nie mamy z czego. Poinformowano Go że ma napisać pismo opisać problem i sprawę da się załatwić. Tak też zrobił. Jak wielkie było nasze zdziwienie gdy otrzymaliśmy pismo z odmową. Przez okres ok. 2mies.nie płaciliśmy bo nie było z czego. Dochody za niskie a płatności za dużo. Potem płaciliśmy po tyle ile mogliśmy ok połowy raty jeździł do Banku próbował rozmawiać niestety odsyłali Go do tej samej Pani która odpisała nam na pismo a Ona twierdziła że nic się nie da zrobić. Mimo że cały czas wpłacaliśmy w marcu 2011r bank wypowiedział umowę. Szukaliśmy pomocy ale firma oddłużeniowa nie pomogła bank dał warunki nie do spełnienia 70tyś i 2tyś miesięcznie. 2tyś. może i by się dało ale skąd 70tyś ponieważ w tym czasie mój narzeczony znalazł nową lepszą pracę. Zmienili drugi warunek 50tyś i 1800 miesięcznie ta sama sytuacja skąd 50tyś. W sierpniu Bank oddał sprawę do sądu. Mamy komornika i chcą zlicytować dom. Najdziwniejsze jest jednak to że cały czas próbujemy z nimi rozmawiać ale ciągle trafiamy na naszą ulubioną Panią i ciągle nic się nie da z wyjątkiem podobnych warunków. Teraz już są nawet ciekawsze 70tyś i 6tyś miesięcznie i domu nie zlicytują. Nie wiemy co robić i nadal nie możemy zrozumieć gdzie popełniliśmy błąd pomijając brak pieniędzy. Staraliśmy się przecież negocjować co zrobiliśmy źle?

Odnośnik do komentarza

Witam,

 

Pani problem jest powszechny. Instytucje bankowe mają swoje wenętrzne procedury zawierania ugód. Rzadko kiedy godzą sie na czysty układ ratalny, zazwyczaj wymagają spłaty zęści zadłużenia. Niewiele jest wyjatków od tej reguły. Nawet wewnątrz na pierwszy rzut oka podobnych instytucji istnieja kolosalne róznice ( np. SKOK- w Stefczyku bez problemu mozna dostać czysty układ ratalny, natomiast w Koperniku wymagają spłaty części ( jakiej- zachowam dla siebie) zadłużenia ). Dlatego zanim podejmie sie negocjacje w tak trudnej spraie, jaką jest spara na etapie egzekucji, należy przygotowac się finansoo. Zazwyczaj pomaga rodzina, rzadziej pożyczka.

Odnośnik do komentarza

Warto dodać, że paradoksalnie by móc cokolwiek wywalczyć w banku nalezy mieć poważne zaległości. Tak jest w zdecydowanej większości przypadków. Niestety ale system tak działa, że do póki występują kilkunastodniowe, nawet do 30 dni opóźnienia to jest się przez bank traktowanym z przymrużeniem oka i właściwie truadno cokolwiek uzyskać. Wielokrotnie zdarzyła mi się sytuacja w której doradzałem klientowi odczekanie jeszcze by umowa była zagrożona wypowiedzeniem, przez ten czas natomiast Klient miał czas na zebranie pieniędzy (kwota o której pisze kolega - kwota uwierzytelniająca pokrywająca zadłużenie przeterminowane).

 

Myślę też że łatwiej w większości przypadków uzyskać ugodę bankową niż restrukturyzację. Niestety.

Odnośnik do komentarza

Pan Panie Łukaszu już troszkę wie o co chodzi. Bank o którym pisałam to ING. W ich przypadku gdy przeterminowanie było krótkie nie chcieli rozmawiać i później też nie a warunki jakie dawali przekraczału nasze możliwości. Gdy płaci się tylko połowę rat to raczej nielogiczne by proponować nagle zdobycie 70tyś na wpłatę.

Ciężko w takiej sytuacji negocjować. Szczerze zaczyna mi brakować wiary w to że da się coś jeszcze załatwić. Ciekawa jestem tylko jednego-jeśli takich osób jak my jest tak wiele a będzie jeszcze więcej komu banki będą udzielały kredytów? Bo jak narazie to wychodzi na to że kredyty nie są dla biednych tylko dla bogatych bo biedny może w każdej sytuacji stracić pracę a bogaty zawsze będzie miał jakieś dodatkowe zabezpieczenie lub będzie go stać na dobrego prawnika.Fajnie również że w bankach jest tak miło gdy podpisuje się kredyt, szkoda jednak że robi się tak niemiło gdy prosi się ich o drobną pomoc by móc nadal spłacać zadłużenia.

Odnośnik do komentarza
Pan Panie Łukaszu już troszkę wie o co chodzi. Bank o którym pisałam to ING. W ich przypadku gdy przeterminowanie było krótkie nie chcieli rozmawiać i później też nie a warunki jakie dawali przekraczału nasze możliwości. Gdy płaci się tylko połowę rat to raczej nielogiczne by proponować nagle zdobycie 70tyś na wpłatę.

Ciężko w takiej sytuacji negocjować. Szczerze zaczyna mi brakować wiary w to że da się coś jeszcze załatwić. Ciekawa jestem tylko jednego-jeśli takich osób jak my jest tak wiele a będzie jeszcze więcej komu banki będą udzielały kredytów? Bo jak narazie to wychodzi na to że kredyty nie są dla biednych tylko dla bogatych bo biedny może w każdej sytuacji stracić pracę a bogaty zawsze będzie miał jakieś dodatkowe zabezpieczenie lub będzie go stać na dobrego prawnika.Fajnie również że w bankach jest tak miło gdy podpisuje się kredyt, szkoda jednak że robi się tak niemiło gdy prosi się ich o drobną pomoc by móc nadal spłacać zadłużenia.

Zdaję sobię sprawę, że sytuacja w której Państwo jesteście do najłatwiejszych nie należy. Ja osobiście nie wyobrażam sobie stracić swój dom. Uważam że to bardzo trudna sytuacja. Wszystkim w podobnych tarapatach serdecznie współczuję. Nie mniej uważam, że nie ma co polemizować z systemem w którym żyjemy bo jest on taki a nie inny. Czy kredyty będą dla bogatych? Pewnie nie. Są tacy i tacy. Uważam natomiast, że żeby w dzisiejszych czasach pożyczać należy to przede wszystkim robić z głową, bo czasy są niepewne i właściwie nikt nie potrafi powiedzieć co będzie jutro. Myślę też, że lepiej żeby prawo było w tym zakresie surowsze bo uchroni to dziesiątki, może setki ludzi przed podobnymi historiami. Pomijając że pomagam ludziom zadłużonym, to cały czas z tyłu głowy mam, że za każda taką historią niezależnie czy ktoś jest zadłużony na 10 000 czy na 10 000 000 kryje się ludzki upadek, często tragedia. To zrozumiałe, że nikomu nie życzę...

Odnośnik do komentarza

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...